piątek, 30 października 2015

Biblioteka

Uwielbiałam wszystkie biblioteki, do których byłam kiedykolwiek zapisana. No może poza tą na Uniwersytecie Ekonomicznym ;). Kiedy byłam dzieckiem często mówiłam, że jak dorosnę, to na pewno zostanę bibliotekarką w bibliotece dla dzieci. Zawsze kochałam książki, a te dziecięce szczególnie i czytałam je sobie bardzo długo. Nawet kiedy byłam mężatką często można było mnie zobaczyć z książką dla dzieci i nie dlatego, że miałam dzieci. Mój mąż miał zwykle z tego powodu zabawę, ale mnie to nie peszyło: one po prostu miały w sobie dużo magii- szczególnie te "za moich czasów". A ja lubiłam magię.
Miłość do książek, do czytania pozostała mi do dnia dzisiejszego, choć bibliotekarką nie zostałam. Zawsze powtarzam, że najpiękniejszy moment mojego dnia to ten, kiedy wieczorem układam się do snu i mogę jeszcze wziąć do ręki książkę czy choćby jedno z moich ulubionych wnętrzarskich czasopism i sobie poczytać. I dalej są to w pewnym sensie "magiczne" pozycje, chociaż już nie dla dzieci :)  
Biblioteka w Lake Forest jest piękna ! Budynek jest posadowiony na niewielkim wzniesieniu w otoczeniu dużej ilości zieleni.


Hol ozdobiony jest pięknymi freskami (może następnym razem pozwolą mi zrobić zdjęcie, to zamieszczę).  Chciałam w tym miejscu napisać, że wnętrza urządzone są bardzo gustownie i w odpowiednim stylu do tego co widać na zewnątrz, ale zabrzmiało by to trochę zabawnie: jak biblioteka może być "urządzona" ?. To prawda, przecież biblioteka to głównie regały zapełnione książkami, a więc tak jest i tutaj. Jednak oprócz wypożyczalni jest przepiękna czytelnia niczym nie przypominająca tych, które miałam okazje widzieć: pomieszczenie jest wysokie, stylowe z kanapami i fotelami, w których można się wygodnie rozsiąść i w ciszy poczytać to, na co ma się ochotę. 
W równie ładnym pomieszczeniu jest też Lab, gdzie korzysta się z komputerów: można tutaj np. zbudować sobie stronę internetową, obrobić, a potem wydrukować zdjęcia czy choćby tylko sobie czegoś poszukać. 
Poziom niżej, czyli w podziemiu jest wypożyczalnia dla dzieci (może kiedyś skorzystam ;) Jasne
i radosne pomieszczenie, gdzie na półkach królują książki z kolorowymi grzbietami.Zaraz obok jest duża sala przeznaczona do organizowania wszelakich imprez dla najmłodszych. 
Nie wiem jak jest teraz u nas, ale oprócz książek wypożycza się tutaj także filmy DVD, które można np. uprzednio zamówić mailowo czy telefonicznie jeśli się wie, co chciałoby się obejrzeć- wszystko jest przygotowane i czeka tylko na odbiór (katalog wszystkich książek i filmów jest na stronie internetowej).
Cała biblioteka jest czynna 7 dni w tygodniu z czym u nas się nie spotkałam. No i rzecz jeszcze fajniejsza: aby oddać to, co się pożyczyło wcale nie trzeba wchodzić do środka. Na zewnątrz są specjalne pojemniki, do których wkłada się książki i sprawa załatwiona. Takie same są również na stacji benzynowej w sporej odległości od biblioteki ! No i z tego co kojarzę to także na dworcu, skąd odchodzi kolejka do Chicago. 
Mnie się to bardzo spodobało: nie trzeba pilnować godzin otwarcia, a czasami jak nie jest po drodze, to też jest szansa na zwrot książek czy filmów. 
Właśnie się zapisałam :) 

czwartek, 29 października 2015

Lake Forest

Niespełna 20 tys. miasteczko w Stanie Illinois. Mieszkam tutaj od prawie dwóch tygodni przy polskiej rodzinie. 
Lake Forest dzieli się na 3 części: w jednej mieszkają ludzie bardzo bogaci, w drugiej bogaci, a w trzeciej średnio zamożni. Jest piękne i klimatyczne. Ma swoje malutkie centrum, gdzie sklepy, sklepiki, restauracyjki i kawiarnie tworzą bardzo ładną architekturę, charakteryzującą się niską zabudową i lekko rustykalnym stylem. Nawet Mc Donald's zupełnie uszedł mojej uwadze, ponieważ wtopił się w centrum przybierając zupełnie inny styl niż prezentuje zazwyczaj. Wyobrażam sobie, jak będzie pięknie, kiedy miasto zostanie udekorowane świątecznymi ozdobami, co tutaj następuje zaraz po święcie Dziękczynienia, czyli po 25 listopada. 
Forest to las, lake- jezioro. I tak tutaj jest. Do jeziora Michigan jadę samochodem ok 10 min. Jest to największe słodkowodne jezioro w USA. Jest tylko 7 razy mniejsze od naszego Morza Bałtyckiego. Mieni się różnymi kolorami: od szmaragdowego, poprzez morski aż do grafitowego.
Mieszkańcy Lake Forest mają tutaj bardzo dużą prywatną plażę z całą infrastrukturą. Jest więc gdzie spacerować o każdej porze roku, słuchać uderzających o brzeg fal, a latem wygrzewać na słońcu
i zażywać kąpieli. Słowo "zaludnienie" na plaży w ogóle w tej okolicy nie jest używane- ludzie
i owszem korzystają z dobrodziejstwa bliskości jeziora, ale nie w takich ilościach jak na plażach nadbałtyckich.




Jest tutaj także coś takiego, z czego  za darmo mogą korzystać tylko mieszkańcy Lake Forest, a jest to bardzo duże miejsce rekreacyjne, które nie pamiętam jak się nazywa. Jest tam duży plac zabaw, pięknie przystrzyżone boisko, na którym panowie "okutani" w jakąś "zbroję" rzucali do siebie małą piłeczkę, miejsce do grillowania, boisko do kosza (a jakże :) i małe zoo z płazami. Cała powierzchnia to- podejrzewam- dobrych kilkadziesiąt hektarów razem z parkiem. Nie mam stamtąd zdjęć, ale wygląda to bardzo imponująco. Chyba największe wrażenie zrobiło na mnie to, w jakim stanie jest to wszystko utrzymane. Jak u Niemców :)
To, co do tej pory zdążyłam obejrzeć wskazywałoby na to, że ludzie mieszkają tylko w domach jednorodzinnych. Od całkiem "małych" (czyli u nas standardowych 150-200 m ?) do ogromnych "zamków" czy jak to by nazwać. Osiedle, w którym ja zamieszkuję to zwykle domy tego rodzaju


A poza tym "u nas" jeszcze do przedwczoraj było Indian Summer, czyli po naszemu Babie Lato, albo Złota Jesień. Od dwóch dni pada, wieje i jest już tylko 45,5 F :))








wtorek, 27 października 2015

Wstęp

Wielokrotnie spotykałam się z tym, że ludzie marzą o przyjeździe i zobaczeniu Ameryki Pn. Kontynentu bardzo odległego od naszego, który w wyobrażeniach wielu jest krajem mlekiem i miodem płynącym, a co najmniej dającym  większe możliwości wszystkiego niż Polska. Może tak, a może nie.
Mnie marzył się wyjazd z powodu j. angielskiego. Wyobrażałam sobie, że możliwość konwersowania w tym języku będzie mi sprawiał niebywałą przyjemność, a że lubię sprawiać sobie przyjemności- któregoś  wieczora złożyłam takie zamówienie u Wszechświata. Na drugi dzień rano otrzymałam  zamówiony „towar”.  Trochę mnie to oszołomiło, ponieważ nie sądziłam, że po ostatnich latach ciągłej nauki cierpliwości okazja nadarzy się tak błyskawicznie.
Ameryka przywitała mnie ciepłym powietrzem i  moim ukochanym angielskim, który od pierwszego momentu chłonęłam uszami, oczami i sercem. Było to tak bardzo przyjemne, iż natychmiast poczułam się znakomicie.
(Cokolwiek się tutaj pojawi, będzie to tylko i wyłącznie moje osobiste postrzeganie)


Moja siostra...
jedna z moich trzech sióstr mieszka od kilkunastu lat w Stanach. Z powodu rożnych losów naszej rodziny nie miałyśmy zbyt wiele możliwości, aby nawiązać jakieś szczególnie bliskie relacje. Jest ode mnie trochę starsza i kiedy ja byłam przysłowiowym "gilem" ona zapewne nie czuła wielkiej potrzeby  kontaktu ze znaczenie młodszą siostrą. Zresztą ktokolwiek ma znacznie młodsze rodzeństwo ten wie, że do pewnego momentu nie koniecznie jest ono interesujące. Kiedy wchodziłam w wiek, gdy mogłybyśmy ze sobą spędzać więcej czasu na babsko- siostrzanych pogaduchach, jej już przy mnie nie było. Dość szybko opuściła dom rodzinny i relatywnie szybko wyjechała najpierw za jedną granicę, a po kilku latach już za ocean. Jakże więc budować, czy choćby piastować bliskie relacje, kiedy ani skypa ani innego sensownego komunikatora w tamtym okresie nie było. Ale przede wszystkim "baza" była zbyt krucha. Owszem, raz na parę lat było jakieś rodzinne spotkanie... ale co z tego ?
Kiedy pojawiłam się w USA moja siostra i szwagier odebrali mnie z lotniska. Mieliśmy spędzić razem dwa dni, zanim nie wyruszę do mojego miejsca docelowego. Zastanawiałam się, o czym to będziemy rozmawiać przez te całe dwa dni zdani tylko na siebie ? Bez innych ludzi dookoła , wśród których można byłoby ukryć niezręczność czy nieumiejętność bycia tak blisko. Bo co z tego, że więzi rodzinne: ja z innej bajki, oni z innej. 
Po raz kolejny okazało się, że takie obawy to tylko strata czasu. Dopóki nie nadejdzie doświadczanie, poprzednie nie koniecznie mają aktualny termin ważności. 
Siostra i szwagier zajmują przemiłą część domu jednorodzinnego, która jest niezwykle ciepła i przytulna. Dostałam swój pokoik w którym czułam się bardzo dobrze. Przez ten wspólny czas pokazali mi najbardziej ścisłe centrum miasta, polski sklep i polską "sieciówkę" z bardzo dużą ilością ziół i suplementów "Back to Nature". 
A kiedy znalazłam się już u "siebie", a oni pojechali w swoją służbową podróż, moja siostra codziennie z troską zapytywała, co u mnie, czy wszystko dobrze ? Wiecie co ?- to zawsze ja byłam starszą siostrą, która troszczyła się o pozostałe dużo młodsze dwie siostry (poza momentami, kiedy się nie troszczyłam, tylko byłam dla nich paskudną siostrą ;). A teraz to ja doświadczam troski i opieki. Tak, zdecydowanie odzyskałam starszą siostrę. To wielka przyjemność, wzruszenie i szczęście. I pomimo, że nie będziemy się tutaj zbyt często widywać i spędzać Bóg wie ile czasu, to to, co zostało zakotwiczone takim pozostanie. Jestem tego pewna i bardzo mnie to raduje.