Lake Forest dzieli się na 3 części: w jednej mieszkają ludzie bardzo bogaci, w drugiej bogaci, a w trzeciej średnio zamożni. Jest piękne i klimatyczne. Ma swoje malutkie centrum, gdzie sklepy, sklepiki, restauracyjki i kawiarnie tworzą bardzo ładną architekturę, charakteryzującą się niską zabudową i lekko rustykalnym stylem. Nawet Mc Donald's zupełnie uszedł mojej uwadze, ponieważ wtopił się w centrum przybierając zupełnie inny styl niż prezentuje zazwyczaj. Wyobrażam sobie, jak będzie pięknie, kiedy miasto zostanie udekorowane świątecznymi ozdobami, co tutaj następuje zaraz po święcie Dziękczynienia, czyli po 25 listopada.
Forest to las, lake- jezioro. I tak tutaj jest. Do jeziora Michigan jadę samochodem ok 10 min. Jest to największe słodkowodne jezioro w USA. Jest tylko 7 razy mniejsze od naszego Morza Bałtyckiego. Mieni się różnymi kolorami: od szmaragdowego, poprzez morski aż do grafitowego.
Mieszkańcy Lake Forest mają tutaj bardzo dużą prywatną plażę z całą infrastrukturą. Jest więc gdzie spacerować o każdej porze roku, słuchać uderzających o brzeg fal, a latem wygrzewać na słońcu
i zażywać kąpieli. Słowo "zaludnienie" na plaży w ogóle w tej okolicy nie jest używane- ludzie
i owszem korzystają z dobrodziejstwa bliskości jeziora, ale nie w takich ilościach jak na plażach nadbałtyckich.
To, co do tej pory zdążyłam obejrzeć wskazywałoby na to, że ludzie mieszkają tylko w domach jednorodzinnych. Od całkiem "małych" (czyli u nas standardowych 150-200 m ?) do ogromnych "zamków" czy jak to by nazwać. Osiedle, w którym ja zamieszkuję to zwykle domy tego rodzaju
A poza tym "u nas" jeszcze do przedwczoraj było Indian Summer, czyli po naszemu Babie Lato, albo Złota Jesień. Od dwóch dni pada, wieje i jest już tylko 45,5 F :))
*lake forest:)
OdpowiedzUsuń