wtorek, 17 listopada 2015

Północ - Południe

Kiedy byłam jeszcze w Polsce wielokrotnie słyszałam od ludzi doświadczonych, że jazda samochodem po Ameryce to bułka z masłem: szerokie drogi, niewiele znaków drogowych rozpraszających uwagę, czytelne oznaczenia i proste zasady ruchu drogowego. Ciekawa byłam, czy faktycznie tak jest, bo w Lake Forest czekał  na mnie samochód, co daje dużą swobodę, kiedy mieszka się w takim miejscu.
Po przyjeździe nie tak od razu chciało mi się wsiąść do auta i pojechać gdziekolwiek, pomimo że prowadzenie samochodu zawsze było dla mnie wielką przyjemnością i uważam się za dobrego kierowcę.
Po pierwsze: oznaczenia dla osoby,która widzi je pierwszy raz nie są znowu takie czytelne. Trzeba dokładnie się zapoznać jak są oznakowane numery dróg, numery zjazdów z autostrad, "zauważać" oznaczenia limitu prędkości, które także wyglądają zupełnie inaczej. Po drugie: przepisy faktycznie są przyjazne, nie mniej jednak trzeba pamiętać, że są inne. Jak tylko przyjechałam, mój szwagier od razu  mnie poinformował, że na amerykańskich drogach najistotniejsze są w zasadzie tylko dwie rzeczy: znak STOP, który pojawia się tutaj na najmniejszym nawet skrzyżowaniu i bezwzględnie trzeba się zatrzymać, a nie tylko zwolnić do minimum oraz to, że pierwszeństwo ma ten, kto pierwszy znajdzie się na skrzyżowaniu. Reszta nie jest tak bardzo istotna, ale oczywiście trzeba ją znać. Aaaa, sygnalizacja świetlna jest oczywiście ważna :). Jest rozmieszczona trochę inaczej niż u nas.
Trzecią rzeczą, która była inna, a do której musiałam się przyzwyczaić była automatyczna skrzynia biegów. Od tego też zaczęłam. Po tygodniu pobytu w Ameryce wsiadłam do auta i wyjechałam na malutkie uliczki naszego osiedla, aby opanować nogę, gdyby miała ochotę na częste przyciskanie trzeciego, nieistniejącego pedała oraz rękę, która jest przyzwyczajona do zmiany biegów. Generalnie poszło gładko i jedyna rzecz jaką chce mi się robić  do tej pory, to  wrzucenie dwójki zaraz po ruszeniu. Potem było nasze miasteczko. W czasie tego wyjazdu odczuwałam trochę napięcia, ale uświadomiłam sobie, iż nie było to spowodowane  tym, że sobie nie poradzę na drodze, a tym, że gdyby ktoś mnie z jakiegokolwiek powodu zatrzymał to najpewniej miałabym problem, aby się porozumieć.
Po dwutygodniowej przerwie od jeżdżenia przyszła kolej na "poważniejszą" trasę. Jechałam od siebie, z północy na południe, gdzie mieszkają moja siostra i szwagier. Ok. 90 km. Przyznam, że było to dla mnie wyzwanie, ponieważ: robiłam to po raz pierwszy, nie miałam GPS-a, który niewątpliwie ułatwiłby całą sprawę, była godzina 7 p.m. więc było już zupełnie ciemno. Jednak moja desperacja zwyciężyła. Siostra napisała mi sms-a jak dojechać, koleżanka zaopatrzyła mnie w plastikową mapę i ruszyłam.
Drogi w Ameryce są faktycznie dość szerokie, bo poza osiedlowymi większość dróg lokalnych jest 4 pasmowa: dwa pasy w jedną, dwa w drugą stronę. Autostrady, którymi jechałam miały od 3 do 5 pasów. Wydaje mi się, że na innych bywa i więcej, ale jak będę miała okazję sprawdzić, to będę wiedziała na pewno. Prędkość, którą mogłam się przemieszczać oscylowała między 55 a 65 mil/h ; była również zaznaczona ta minimalna: 45 mil. Byłam chyba jedyną osobą, która nie przekraczała 65 mil, ale wynikało to tylko z tego, że musiałam być uważna i czytać znaki ;)
Autostrady były oczywiście płatne. A wiecie ile ?-  1,5 $ !!! co na nasze daje niecałe 6 zł. Czyż nie fantastycznie :) To, co bardzo mi się także podoba, a dotyczy  pobierania opłat to system. Jest dwojaki. Albo montaż w samochodzie urządzenia, które wysyła sygnał i po przejechaniu miejsca opłat nawet nie trzeba zwalniać, bo inne, zewnętrzne urządzenie sczytuje potrzebne informacje i od razu obciąża konto właściciela samochodu (dla takich aut są wydzielone 3-4 lewe pasy autostrady- w tym miejscu ich ilość się prawie podwaja) albo zjeżdża się na prawo, podjeżdża się pod bramki i wprawnym ruchem wrzuca się monety do dużego, otwartego, metalowego pojemnika. To jest super ! Nie trzeba celować w żadne małe dziurki ani nic takiego, tylko rzucasz i cześć. Myślę, że obyty z tym systemem kierowca wystarczy jak zwolni i bez zatrzymywania się zrobi opłatę ;). Ale żeby nie było... jeśli nie mamy wyliczonych drobnych pieniędzy do wrzucania, to jest także stanowisko, gdzie wkłada się pieniądze do otworu, a maszyna wydaje resztę. Na amerykańskich autostradach- frontem do klienta :)
Po godzinie dojechałam do mojej rodziny bezbłędnie. Byłam z siebie bardzo dumna- oni ze mnie chyba też. Droga powrotna także nie nastarczyła żadnych problemów, poza chwilą, kiedy miałam ruszać sprzed domu i okazało się, że akumulator jest rozładowany. Szwagier poszedł po swojego siostrzeńca, który miał klemy i po chwili mogłam odjechać. Wiwat mężczyźni !!! Całkiem do niedawna o wszystko musiałam się troszczyć sama. Do zrobienia oczywiście, ale nie zawsze było łatwo. Tym bardziej doceniam pomoc. 
Myślę, że trasa północ- południe stanie się tą, którą będę używać najczęściej. Póki co. 
Na koniec informacja, ile kosztuje zrobienie prawa jazdy w stanie Illinois. 
Trzymajcie się krzeseł:
Zezwolenie na naukę jazdy...................................$20
Prawo jazdy dla osób w wieku 18-20 lat................$5
Prawo jazdy dla osób w wieku 21- 68 lat ............$30
Prawo jazdy dla osób w wieku 69-80 lat................$5
Prawo jazdy dla osób w wieku 81-86 lat ...............$2
Prawo jazdy dla osób powyżej 87 roku życia ........bezpłatnie
Tymczasowe prawo jazdy .................................   $30
Dodanie nowej kategorii, nie przy odnawianiu......$5
Zezwolenie na prowadzenie autobusów szkolnych.$4

Najtańsza benzyna, a właściwie olej napędowy kosztuje ok. 2,8 $ za galon. Galon to 3,78 l. Rachunek jest prosty. Podobno przed "kryzysem" kosztował niecałego dolara.

Życie kierowcy w Stanach może być piękne. Poza chwilami, kiedy płaci mandaty :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz